Obudziłam się dość późno. Kolejny poniedziałek, kolejny tydzień szkoły. Ubrałam się i zeszłam na dół. Czekała tam na mnie moja szczęśliwa rodzina. Zawsze mnie dziwiło jakim cudem moi rodzice są szczęśliwi w poniedziałek rano. Mój brat też, ale on praktycznie zawsze jest szczęśliwy. Wydawało mi się czasami, że nie pasuje do mojej rodziny. -No nareszcie, ile można spać!-ledwo weszłam do kuchni, a już usłyszałam mojego ojca
-No najwyraźniej długo-odparłam z uśmiechem
-Ale nie trzeba spać za długo!-podśpiewywał pod nosem mój brat, szukając jednej z zabawek.
-Mam dzisiaj ciężki dzień
-Proszę, napij się gorącej czekolady. Od razu ci się poprawi humor.
Moja mama zawsze wie czego mi potrzeba. Jest naprawdę świetna.
-Lecę, nie chcę się spóźnić
-Tylko wróć po szkole, dzisiaj na obiad przychodzą dziadkowie
-Jasne!
Moja droga do szkoły zajmuje mi około pięciu minut. Cieszę się, że nie mam daleko do szkoły, bo mogę o wiele dłużej spać, co jest mi na rękę. Jestem strasznym śpiochem. Mogę spać całymi dniami, niestety moja rodzina tego nie rozumie.
Do szkoły dotarłam równo z dzwonkiem. Całe szczęście, bo moja wychowawczyni nie toleruje spóźnień. Usiadłam z moją najlepszą przyjaciółką-Ronnie. Znamy się od dzieciństwa. Jest to jedyna osoba, która wie o mnie dosłownie wszystko. Wszystkie moje wspomnienia wiążą się właśnie z Ronnie. Jest dla mnie jak siostra.
Od razu dostrzegłam, że za nami usiadła dziewczyna, której przyglądałam się podczas rozpoczęcia roku. Wyglądała dokładnie tak samo. Przerażała mnie.
-Kim ona jest?-szepnęłam do Ronnie
-Ma na imię Amy.
-Wiesz coś więcej?
-Po szkole krążą plotki, że kilka razy chciała popełnić samobójstwo. Ponoć była w kilku szpitalach psychiatrycznych.
Zamarłam. Strasznie mnie to dotknęło. Myślałam, że po prostu ma taki styl ubierania. Wiem, że nie powinno się oceniać ludzi po ich przeszłości i wyglądzie, ale naprawdę zaczęłam się jej bać. Nie wiem dlaczego.
-Ale to prawda?-zapytałam Ronnie. W duszy chciałam, żeby okazało się, że tylko żartowała
-Tak mówią-odparła
Całą przerwę rozmyślałam o tej dziewczynie. Siedziała sama, do nikogo się nie odzywała, była zamknięta w sobie. Chciałam do niej podejść i porozmawiać ale stwierdziłam, że jest jeszcze za wcześnie.Siedziałam z Ronnie jednak myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Myślałam o tym, jak źle musi być komuś w życiu, żeby próbować się zabić. Owszem, miałam czasami gorsze dni ale nigdy nawet nie myślałam, o takich rzeczach. Co człowiek musi czuć, żeby posunąć się do czegoś takiego?Ta dziewczyna była dla mnie istną zagadką, jednak bałam się zacząć ją rozwiązywać.
Na następnej przerwie siedziałyśmy z Ronnie na placu przed szkołą. Rosło tam dużo drzew, ogólnie wyglądało to jak taki mały park. Większość uczniów w upalne dni bardzo lubiła tam przesiadywać, jednak wtedy nasz plac był wyjątkowo zatłoczony.
-Zaraz wrócę-przerwałam panującą ciszę
-Gdzie idziesz?
-Do toalety, zaraz będę
Tak jak powiedziałam Ronnie, udałam się do toalety. Szkoła była pusta, nie licząc kilku nauczycieli w pokoju nauczycielskim. Weszłam do toalety na pierwszym piętrze. Otworzyłam kabinę. Nogi się pode mną ugięły. To co zobaczyłam było jak najgorszy koszmar.
Jeju skąd ty to bierzesz, piszesz to tak świetnie jak w jakiejś książce, już przewijam do kolejnego rozdziału i zabieram się do czytania, zapraszam http://wmasce.blogspot.com
OdpowiedzUsuń