niedziela, 8 lutego 2015

Opętana rozdział IV

Psycholog spojrzał za mnie ze współczuciem. Później przejrzał papiery, które wypisał wcześniejszy lekarz. Kiedy w końcu je odłożył i odezwał się cichym, delikatnym głosem:
-Byłyście sobie bliskie?
Na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Bliskie? Z kim? Później jednak poukładałam sobie w głowie ostatnie wydarzenia i zrozumiałam-to kolejna osoba, która nic nie rozumie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. W końcu wydusiłam z siebie:
-Nie, chodzimy razem do klasy.
Doktor westchnął ciężko i spojrzał na mnie. Patrzył się jakbym była najtrudniejszym przypadkiem, który kiedykolwiek badał. Później zaczął wypisywać jakieś skierowania i recepty. W jednej chwili stałam się bardzo negatywnie i wrogo nastawiona do świata. Nikt nie chciał mnie wysłuchać. Wszyscy traktowali mnie jak wariatkę. A przecież ja jestem normalna!
Wypuszczono mnie ze szpitala. Na zewnątrz czekali moi rodzice. Pewnie wychowawczyni ich poinformowałam, że tu jestem. Myślałam, że chociaż oni mnie zrozumieją i będą rozśmieszeni całym tym zajściem. Jednak oni byli kolejnymi osobami, które traktowały mnie jak wariatkę. W samochodzie panowała niezręczna cisza. Po kilkunastu minutach jazdy wreszcie przerwała ją mama:
-Nie martw się słońce.
Nie miałam już nawet siły się wykłócać. Czułam, jak coś odbiera mi wszystkie siły. Zasnęłam.
Obudziłam się o szóstej rano, w swoim łóżku. Nie wiem jak się tu dostałam, zresztą to nie było nic ważnego. Tradycyjnie ubrałam się i zeszłam na dół. Czekała tam na mnie moja rodzina. Ale wszystko było inaczej. Mój brat nie biegał po domu, tylko grzecznie siedział przy śniadaniu. Tata się nie odzywał. W zupełnej ciszy czytał gazetę. Codziennie od kilku lat ją czyta. To jego poranny rytuał. Mama podgrzewała płatki z mlekiem. Nic nie mówiła. Wpatrywała się w garnek wrzącego mleka jakby był najpiękniejszym obrazem. Nie odrywała od niego oczu.
-Cześć-radosnym głosem przerwałam ciszę panującą w domu
-Cześć-szepnęła mama
Podczas tego śniada nie odezwałam się więcej. Po części zaczęłam się bać. W ciągu jednego dnia wszystko się zmieniło. Ludzie traktują mnie jak wariatkę. Nawet moja własna rodzina. Zaczęłam bać się wszystkich. Nie wiedziałam już, komu mogę ufać. Chciałam z kimś poważnie porozmawiać... z Ronnie.
Pierwszą lekcją była matematyka. Liczyłam na to, że chociaż w szkole wszystko będzie normalne. Że nauczyciel zacznie mnie przepytywać, że zada masę zadań do domu. Ale było zupełnie inaczej, Wszyscy byli dla mnie mili i wyrozumiali, jakbym wróciła do szkoły po ciężkim wypadku z którego ledwo wyszłam z życiem. Przecież nic mi nie było. Czułam się wspaniale. Jednak nikt tego nie widział.
Na długiej przerwie udało mi się wyciągnąć Ronnie na plac naprzeciw szkoły, aby z nią poważnie porozmawiać.
-Wiem, że to musi być traumatyczne przeżycie, ale...
-O czym ty gadasz?! Nawet ty?...
Nie wytrzymałam. Zachowanie dorosłych mogłam znieść, ale bardzo zabolało mnie to co powiedziała Ronnie. Jest moją najlepszą przyjaciółką, powinna mnie rozumieć.
-Ronnie...muszę Ci powiedzieć, jak było naprawdę...
-Zamieniam się w słuch!
-Pamiętasz, jak wczoraj mówiłam, że idę do toalety. Kiedy otworzyłam drzwi... ona tam leżała. Miała zamknięte oczy i...
-STOP! Nauczyciele mówią, że nie powinnaś jeszcze z nikim o tym rozmawiać. Jest za wcześnie.
Nie dawałam sobie przerwać. Opowiadałam dalej:
-Nagle pojawił się jakiś mężczyzna. Nigdy wcześniej go nie widziałam. A no tak, blask światła. Było niesamowicie jasno. Oślepiło mnie. On dotknął jej dłoni, a ona w momencie otworzyła oczy. Były wyjątkowo piękne, pełne blasku. Podniósł ją i spojrzeli na mnie...dalej nic nie pamiętam. Dopiero wizytę w gabinecie pielęgniarki. Nikt z dorosłych mnie nie wierzy. Byłam już nawet u psychologa...uważają, że mogłam się uderzyć w głowę upadając. Ale ty... Ale ty mi wierzysz?

3 komentarze:

  1. super blog, na prawdę ciekawie piszesz, i miło się czyta, wpadnę znów za jakiś czas. a w wolnej chwili zapraszam do mnie; daryyl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem ciekawe :) Tematyka jest oryginalna, rzadko się z taką spotykam w opowiadaniach, co jest dużym pozytywem. Ponadto plus za ładny język, i praktyczne brak błędów interpunkcyjnych i ortograficznych (co staje się już powoli rzadkością niestety...). Oby tak dalej! :)
    Pozdrawiam!
    Zapraszam: konie-filmy-ksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No musi jej uwierzyć, bardzo bym tego chciała, bo przecież nie jest wariatką? ;o
    Zgubiłaś kilka kropek, ale tak to interpunkcja w porządku.
    Czcionka jest trochę irytująca, chyba, że to tylko moje oczy.
    Wow, fabuła jest cudowna, tylko dlaczego rozdział taki krótki? :(
    Weny życzę :)
    Zapraszam: monomentume.blogspot.com, a jak wolisz opowiadania: death-frisbee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń