poniedziałek, 9 lutego 2015

''Leonie'' rozdział I

To, że nadal żyje jest prawdziwym cudem. Kilka lat temu stwierdzono u mnie stwierdzono u mnie białaczkę. Niezwykle ciężki przypadek. Było ze mną na tyle źle, że lekarze przygotowali moją rodzinę na najgorsze. A jednak, żyje. Jestem zwyczajną...no, prawie zwyczajną nastolatką. Od czasu choroby nie rosną mi włosy. Na początku byłam tym załamana. Krzyczałam, że wolałabym umrzeć niż być łysa. Teraz już tak na to nie patrzę. Osoby, które otarły się o śmierć naprawdę szanują każdą chwilę swojego życia. Dla mnie ważna jest każda minuta spędzona z moją rodziną i moim bratem. Tak, mam brata. Jest nie tylko moim bratem, ale także moim najlepszym przyjacielem. Ma na imię John. Jest to bardzo popularne imię, jednak dla mnie to jest wyjątkowy John. Jest ode mnie o rok starszy, Naprawdę, brat jest dla mnie najważniejszą osobą. Kiedy leżałam w szpitalu i mój stan był krytyczny, potrafił spędzić przy moim łóżku kilka dni. Przynosił mi wszystko, o co tylko poprosiłam. Odstąpił mi nawet swojego laptopa, a dla niego to naprawdę wielkie poświęcenie. Jednak nie od zawsze jesteśmy tak zgodnym rodzeństwem. Kiedy mieliśmy około sześć lat rywalizowaliśmy o względy rodziców na każdym kroku. Cokolwiek nie robiliśmy, wszystko zamieniało się w czystą rywalizacje. Nawet tak proste czynności jak jedzenie obiadu były dla nas dobrym pretekstem. Kiedy rodzice pochwalili za coś tylko mnie, brat albo obcinał włosy moim ulubionym lalkom, albo rozcinał ubrania dla lalek. Ja w ramach zemsty rzucałam po całym domu jego ulubionymi samochodzikami albo konsolą do gier. Robiłam to tak długo, do puki nie miałam stuprocentowej pewności, że jest już zepsute. Tak wyglądało nasze życie przed moją chorobą. Nienawiść i czysta rywalizacja. Kiedy zachorowałam miałam dziewięć lat. Dla mojej rodziny był to ogromny szok. Jednak bardziej zaskakująca była odmiana mojego brata. Nie wiem czy poruszyło go to, że może stracić możliwość rywalizacji ze mną, ale w każdym razie zmienił się nie do poznania. Przynosił mi do szpitala swoje ulubione zabawki, żebym tylko się nie nudziła. W szpitalu pierwszy raz w życiu razem się bawiliśmy. Rodzice nie wierzyli własnym oczom, kiedy zobaczyli razem przy stoliku swoją dwójkę dotychczas szczerze nienawidzących się dzieci. Ja sama na początku nie byłam przekonana do brata. Wydawało mi się, że obmyśla plan. Miałam pewność, że daje mi swoje zabawki, żeby później móc pobiec do rodziców z płaczem, że mu je zabrałam. Jednak nie miałam racji. Brat z dnia na dzień stał się miły i troskliwy. I tak pozostało do dzisiaj. Więcej czasu spędzam z nim, niż ze swoimi przyjaciółkami. Oglądamy razem filmy, chodzimy na zakupy, odrabiamy lekcje. Teraz patrząc z perspektywy czasu myślę, że są plusy mojej przebytej choroby-zyskałam nowego przyjaciela.

2 komentarze:

  1. Super! Masz talent. Wygląd bloga jest niezwykły, taki tajemniczy. Zapraszam również do siebie http://julialukaszek.blogspot.com/#

    OdpowiedzUsuń
  2. całkiem fajne, jestem ciekawa co będzie dalej, ale mam nadzieję że nadal piszesz tą serię Opętana, ubóstwiam <3 Powodzenia w dalszym pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń