niedziela, 8 lutego 2015

Opętana rozdział VII

-Wie pan, że niedawno byłam świadkiem śmierci pewnej dziewczyny...teraz dzieją się ze mną dziwne rzeczy...Zaczęłam opowiadać choć po chwili zatrzymałam się. W głębi poczułam, że nie mogę dalej mówić. Coś odjęło mi mowę. Nie mogłam wypowiedzieć nawet słowa. Czułam jakby coś we mnie nie pozwalało mi dalej opowiadać. Jakby to coś nie chciało, żeby ktokolwiek się dowiedział. Lekarz uniósł wzrok znad notatek i popatrzył mi w oczy. Czekał dość długo z nadzieją, że będę mówić dalej. Ale nie mogłam...
Wypisano mi kolejne leki, tym razem silniejsze. W papierach ze szpitala widniało jedno słowo ''trauma''. To słowo dosłownie mnie prześladowało. Było dla dorosłych jak słowo klucz dla moich problemów. Po prostu nikt nie chciał sobie zawracać mną głowy. Wszędzie widziałam i słyszałam to słowo.
Po kilku dniach rodzice stwierdzili, że powinnam iść do szkoły. Było to ostatnie miejsce, w które chciałam się udać. Na samą myśl o tym miałam dreszcze. Jednak dla nich nie było żadnych wymówek. Uważali moje problemy za wymówkę. Bardzo mnie to zabolało, bo zawsze zwracałam się do nich z problemami i zawsze wiedzieli z góry jak mi pomóc. A teraz? Teraz bolała mnie ta bezsilność. Nie byłam nawet w stanie nikomu o niczym opowiedzieć. Kiedy zaczynałam mówić o zjawach, które mnie nawiedzają, momentalnie odejmowało mi mowę. Wtedy byłam już niemal pewna, że coś mnie opętało. Ale nadal nie miałam pojęcia-dlaczego mnie? Dlaczego to wybrało sobie właśnie mnie na ofiarę? Cholera, na świecie jest siedem miliardów ludzi a to coś upatrzyło sobie właśnie mnie. Skojarzyłam, że jest to powiązane ze śmiercią Amy, ale nie wiedziałam, dlaczego akurat ja. To pytanie dręczyło mnie całymi dniami i nocami. W końcu postanowiłam zagłębić się w ten temat. Kiedyś byłam sceptycznie nastawiona do zjawisk paranormalnych. Traktowałam to z dystansem jako dobry materiał na horror, ale nie jako dobry materiał na życie zwyczajnej szesnastolatki. A teraz? W ciągu kilku dni zmieniłam swoje nastawienie. Wierzyłam w to. Mało tego, panicznie się tego bałam. Całymi nocami siedziałam przy włączonym świetle. Czytałam książki lub oglądałam telewizje. Ważne było dla mnie włączone światło. Wydawało mi się, że to jest wystarczająca ochrona dla mnie. Niestety, kilka dni później to się zmieniło...
Siedziałam sobie spokojnie na kanapie. Piłam gorącą czekoladę z bitą śmietaną i oglądałam film. Czułam się wyjątkowo spokojnie...to znaczy...na tyle spokojnie, na ile może sobie pozwolić osoba, którą w ciągu tygodnia nawiedziło kilka demonów. Nagle mój spokój zniknął. Pojawił się lęk, nad którym nie mogłam zapanować. W ciągu kilku sekund zaczęłam się cała trząść. Czekolada wylała się na nowo zakupioną przez rodziców kanapę. Nawet tego nie zauważyłam. Pobiegłam do kuchni, aby znowu nafaszerować się tabletkami uspokajającymi. Kiedy otwierałam szafkę zabolało mnie serce. Był to ból nie do opisania...takie kłucie, ale niesamowicie silne. Ból rozszedł się na całe ciało. Upadłam. Byłam pewna, że umieram. Obróciłam głowę w stronę drzwi. Ujrzałam dziewczynę, Miała piękne długie, czarne jak smoła włosy. Cała była ubrana na czarno. Najbardziej przykuł moją uwagę blask w oczach. Zrozumiałam, że to Amy. Byłam na nią wściekła. Chciałam jej wykrzyczeć wszystko. Zapytać, dlaczego mi to wszystko robi. W końcu zebrałam w sobie ostatnie resztki siły i z płaczem krzyknęłam:
-Czego ty ode mnie chcesz? Wynoś się z mojego życia! Przecież ty nie żyjesz!
Teraz rozumiem, że ją rozwścieczyłam. Jej twarz z pięknej i spokojnej zmieniła się w twarz demona, którego widziałam kilka dni temu w mojej sypialni. Ruszyła w moją stronę. Odezwała się do mnie najokropniejszym głosem, jaki kiedykolwiek usłyszałam:
-Ja żyję.
Zniknęła. Za to w kuchni pojawili się rodzice i mój brat. Mały krzyczał i płakał, widocznie się przestraszył moich krzyków. Rodzice też byli zrozpaczeni.

1 komentarz:

  1. Jeju jaklie to straszne . Wspaniale budujesz napiecie, czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń